
Tylko winni się tłumaczą, zatem winny jestem tłumaczenie. W siermiężnych latach osiemdziesiątych muzyka stanowiła dla dzieciaków (oraz starszych dzieciaków) pewnego rodzaju odskocznię od rzeczywistości. A muzyka dobrze zrobiona w Polsce rajcowała podwójnie, bo nie dość, że okazywało się, iż Polak potrafi, to jeszcze wiadomo było, o czym śpiewa. I o ile muzyka rockowa wówczas miała się całkiem nieźle, to zespoły, uprawiające rozrywkowy pop na dobrym poziomie, można było policzyć na palcach jednej ręki. Dziś proporcje są odwrócone a obecny rozrywkowy pop często jest strasznym chłamem, ale to inna historia. No i właśnie Papa Dance, a szczególnie dwie pierwsze płyty tegoż – z towarzyszącymi singlami, bo nie wszystkie wczesne przeboje znalazły się na debiucie - to taki przykład popu, który był doskonale zagrany i nagrany. Z tekstami różnie było, ale w niektórych piosenkach można było znaleźć różne ciekawe smaczki. Papa Dance istnieli do końca lat osiemdziesiątych a w XX wieku reaktywowali się z uwspółcześnionym już na potrzeby nowego rynku brzmieniem.
Już czterokrotnie byłem na koncertach Papa D (niegdyś Papa Dance), ale ten był najlepszy. Bo najdłuższy. W wyprzedanym Palladium zespół grał bite trzy godziny (!) a zgromadzona publiczność śpiewała i próbowała tańczyć, choć wiele miejsca na to nie było. Dowodzeni przez niezniszczalnego Pawła Stasiaka muzycy świętują 35-lecie i z tej okazji organizowane są koncerty jubileuszowe takie jak ten w Palladium. Grupa zagrała tyle piosenek, żeby jednocześnie nie pominąć żadnych znanych przebojów, ale i żeby mocno zaakcentować twórczość w nowych czasach. Trzy piosenki - wszystkie stare- zostały wybrane w specjalnym plebiscycie fanów, w tym nie grany nigdy na żywo bardzo przeze mnie lubiany "Twój ziemski eden" ze świetnym tekstem Jana Sokoła, ojca słynnego rapera. W czterech utworach zespół wspomogły wokalistki: Ruda z Red Lips, Agnieszka Chylińska, Anna Karwan i Kayah, z czego najlepiej wypadły te dwie ostatnie. Na scenie pojawiła się również muza z teledysków grupy, słynna niegdyś i nadal bardzo ładna szkolna koleżanka Stasiaka, modelka i miss Bogna Sworowska, a także grono fanek - wśród nich pani, która była Olą w klipie "O-la-la". Co by tu rzec... stare kawałki niestety grane są już ciut nowocześniej, ale publiczność i tak doskonale się bawiła. Zapewne także przy nieplanowanych atrakcjach w postaci zaplątania się Pawła Stasiaka w kable. Poza tym wokalista ogłosił, że grupa ostatnio wygrała prawo do dawnej nazwy, czyli Papa Dance, ale nie zamierza do niej wracać, bo raz że marka Papa D im wystarczy, a dwa że chcieliby uniknąć ewentualnych powtórek z rozrywki w przyszłości. Powiedział także, że zaproszenia otrzymali wszyscy żyjący muzycy poprzednich składów, ale nie jest wielką tajemnicą, że Grzegorz Wawrzyszak do dziś ma uraz związany z wyrzuceniem z Papa Dance w połowie lat 80 i raczej by się nie zjawił. Za to pokazał się na moment Konstanty Dinos. Zresztą, okres Wawrzyszaka był reprezentowany przez cztery utwory -tylko tyle i aż tyle. Na koniec na scenę wjechał ogromny tort. Było fajnie, po prostu. Trochę nostalgicznie, ale bardzo żywiołowo. Wyszedłem zaopatrzony w bardzo miłe wrażenia oraz nowy, składankowy dysk ze starymi i nowymi piosenkami zespołu. No i stooo lat, stooo lat…
Dla zainteresowanych setlista:
Teraz, Będziemy tańczyć, Gdzie one są, Ordynarny faul, Czarny śnieg, Pocztówka z wakacji, Panorama Tatr, Ciało i talent, Kamikadze wróć (ft.Ruda z Red Lips), Maxi singiel, Nietykalni, Galaktyczny zwiad, Bezimienni, Chodź pomaluj mój świat (kower 2 plus 1), Ocean wspomnień (ft. Ania Karwan), Kiedy do Ciebie wracam, Tora! Tora! Tora! (kower Numero Uno), Historyjka z talii kart (z Bogną Sworowską), O-la-la, Nasz Disneyland (ft. Kayah) , Twój ziemski eden, Mamy cały świat, Naj story (ft. Agnieszka Chylińska), Wiecznie młodzi, Nasz Disneyland (bis).