Nie bardzo rozumiem zachwyty nad planowaną przed wojną planowaną Dzielnicą Marszałka Piłsudskiego. Ale, rzecz jasna, nie znam się, więc mogę nie rozumieć. Miała się owa dzielnica ciągnąć od placu Na Rozdrożu aż po Pole Mokotowskie i składać… no właśnie, z „wielkiego modernizmu”. Jej makietę – replikę makiety z wystawy „Warszawa wczoraj, dziś, jutro”, która odbyła się w latach 30-tych pod patronatem prezydenta Stefana Starzyńskiego, możemy obecnie obejrzeć w BUW jako część ekspozycji „Tożsamość: 100 lat polskiej architektury”. Wystawa odbywa się w kilku miastach i dotyczy indywidualnie każdego z nich – u nas, oczywiście, jest o Warszawie. No więc planowana, imponująca rozmiarami i rozmachem Dzielnica Piłsudskiego to wielki betonowy bloczyzm, wyprzedzający swoje czasy. Przynajmniej na makiecie wygląda to tak, jakby zbudowano kilka placów Konstytucji, jeden po drugim, tylko bez ozdób. Całość miała wieńczyć Świątynia Opatrzności projektu Bohdana Pniewskiego, przypominająca trochę Prudential a trochę nowojorskie drapacze chmur z tamtych lat. Gdzieś tam miał, oczywiście, stać pomnik Piłsudskiego. Z całej dzielnicy nie zrealizowano prawie nic, no może Urząd Statystyczny przy Alei Niepodległości. Zastanawia mnie też, jak wyglądałoby to cudo architektoniczne, gdyby jednak udało się je postawić. Ponieważ sama architektura była mało finezyjna, choć modna i hołubiona, już sobie wizualizuję tony styropianu, kolorków i jakiegoś innego zniekształcającego ją gówna, typowego dla współczesnej zaradności ekonomicznej. A może się mylę – może powstałoby dzieło tak posągowe, że przyjeżdżałyby je oglądać wycieczki zagraniczne i dziś to tam byłoby modne centrum hipstersko-turystyczno-klubowe? Tego już się raczej nie dowiemy.
Wygląda super. Pozdrawiam, Magda
OdpowiedzUsuń